To wszystko odbywa się oczywiście za cenę pogłębiającej się deflacji przemysłowej, która rozlewa się po świecie. W Chinach inflacja PPI w maju wyniosła -2,7 proc., najmniej od października zeszłego roku. W Polsce wskaźnik utrzymuje się na poziomie -1,5 proc., mimo że prognozy z początku roku wskazywały na stabilizację cen w fabrykach. Z punktu widzenia całej gospodarki jest to oczywiście pozytywna wiadomość — deflacja w przemyśle ułatwi szybsze zdławienie ogólnej inflacji i tym samym obniżki stóp procentowych. Jeżeli Europa będzie chciała jednak bronić swoich kompetencji przemysłowych, to w końcu będzie musiała chronić się przed zalewem chińskiego importu.
Wszyscy liczą na to, że w końcu do zakupów chińskich towarów wrócą Amerykanie. Presję na to będzie wywierał amerykański biznes. W interesującej analizie z 27. czerwca Neel Kashkari, prezydent Banku Rezerwy Federalnej w Minneapolis, napisał, że firmy czekają na obniżenie ceł. W ten sposób opisał sytuację w amerykańskiej gospodarce: „Nasze rozmowy z przedstawicielami różnych branż sugerują, że wiele firm niechętnie przenosi podwyżki cen importu na klientów końcowych, zwłaszcza że wkrótce mogą zostać zawarte umowy handlowe, które obniżą ogólny poziom ceł. Po co niepotrzebnie zrażać klientów, skoro cła mogą wkrótce spaść? Dodatkowo wiele firm informuje, że wcześniej zgromadziły zapasy w oczekiwaniu na podwyżkę ceł i obecnie je wyprzedają, stosując ceny odpowiadające kosztom ich zakupu. Jeśli jednak stawki celne pozostaną wysokie z powodu braku szybkiego zawarcia umów handlowych, firmy te sugerują, że będą zmuszone przenieść podwyżki cen na klientów”.
Nie należy jednak oczekiwać, że wszystko wróci na stare ścieżki. Amerykanie są zdeterminowani do zredukowania zależności od importu towarów, szczególnie w branżach maszynowej i elektronicznej. W umiarkowanym scenariuszu będą otwarci na przyjmowanie chińskich towarów przekierowanych z innych krajów, ale docelowo chcą znacząco zmniejszyć relacje handlowe z Chinami.
Europa pozostanie w kropce. Chiny są zdeterminowane, by zwiększać swoją dominację przemysłową i nie kupować dużo od innych. Komisja Europejska jest zafiksowana na obronie wolnego handlu i ma wrodzoną niechęć do stosowania środków ochrony rynku. Będziemy mieli coraz więcej chińskiego towaru w różnych branżach. Plus jest taki, że płacą za to także sami Chińczycy swoimi stratami. Oni też w końcu muszą wykazać jakąś wrażliwość na te straty i zmienić kurs.
Może nadchodzący pod koniec lipca duży szczyt UE-Chiny pozwoli rozwiązać część z tych problemów. |