Trump stracił cierpliwość i do Muska, i do Putina. To na pewno zwykły zbieg okoliczności
Gdy w 2022 roku nadludzkim wysiłkiem ukraińska armia próbowała odbić swoje terytorium z rąk raszystowskiego okupanta, zadano jej cios w plecy. Wiedzieliśmy, że Elon Musk wyłączył Starlinki w okolicach Krymu, by Ukraińcy nie mogli używać dronów do odzyskania anektowanego półwyspu. Ale – jak twierdzi teraz Reuters – decyzją Muska dezaktywowano również zasięg Starlinków w obwodzie chersońskim, gdy Ukraińcy chcieli odzyskać zajęte na początku 2022 roku przez armię Putina miasta Chersoń i Berysław. W pewnym momencie – jak opisuje to agencja – wojsko zostało całkowicie oślepione.
W biografii Muska Walter Isaacson pisał, że miliarder uważał, iż nie powinno się wciągać prywatnej firmy do prowadzenia wojen i dlatego nie chciał uczestniczyć w atakach na Krym. Ostatecznie powstał StarShield, czyli część Starlinka zarządzana przez Pentagon. To amerykańskie dowództwo podejmuje decyzje, komu pomaga, dzieląc się dostępem do internetu.
Pytanie tylko, czy chodzi rzeczywiście o tę neutralność prywatnej firmy, czy zbytnią słabość do Rosji. Musk miał się chwalić, że rozmawiał z Rosjanami – według jednej z relacji z samym Putinem – który ostrzegał go, że eskalacja wojny na Ukrainie może doprowadzić do globalnego konfliktu nuklearnego. Tylko czy można eskalacją nazwać próbę obrony własnego terytorium przez Ukrainę? Tak uznać może wyłącznie ten, który podziela punkt widzenia Kremla.
Początkowo też Donald Trump, któremu doradzał Elon Musk, miał wobec Putina niezwykle pobłażliwy stosunek. Ostatnio jednak Trump cierpliwość stracił. I do Putina, i do Muska. Muska z rządu wyrzucił, a Putinowi zaczął grozić ciężkimi sankcjami. I postanowił wysłać Ukraińcom taką broń, jaka im będzie potrzebna – pod warunkiem, że zapłaci za nią Europa. Zbieg okoliczności? Z pewnością zwykła koincydencja…
To może jakieś dobre wiadomości? Owszem. Gdy dogoniliśmy gospodarczo Japonię – nie do końca, ale brzmi nieźle – zostaliśmy niespodziewanie wyprzedzeni przez Wietnam i Malezję. To w tych krajach powstaną fabryki czipów Intela, zamiast w Polsce i Niemczech. Cóż, bogacenie się ma nie tylko dobre strony. Teraz coraz częściej będziemy obserwować, jak fabryki produkujące najnowsze technologie będą stawać w dalekiej Azji, a nie w Europie Środkowej. Ale za to nie będziemy już zbierać szparagów u Niemca.