Kto skorzysta z awantury na Narodowym?
Mniej jest ważne, ilu Ukraińców i Białorusinów będzie musiało opuścić Polskę po zamieszkach na koncercie na Stadionie Narodowym. Ważniejsze są okoliczności sprawy – kto stoi za awanturami i prowokacjami, komu zależało na rozdmuchaniu sprawy do zagrożenia wręcz polskiej racji stanu? I warto zapytać, kto na tym najbardziej korzysta, cui bono? Tutaj ma rację Donald Tusk – tropy prowadzą do reżimu Władimira Putina. To Rosjanom najbardziej zależy na tym, żeby Polacy postrzegali Ukraińców jako banderowców i bandytów, żeby nie przejmowali się skomplikowaną sytuacją Kijowa na froncie tylko traktowali Rosjan i Ukraińców jak jednego czorta, zwłaszcza tuż przed rozmowami Donalda Trumpa z Putinem na Alasce. Rozmowami, które – przed czym przestrzega wielu europejskich polityków – mogą się skończyć próbą upokorzenia Ukraińców.
Wobec awantury na Narodowym nieco ciszej jest o słowach Władysława Kosiniaka-Kamysza, który zapowiada zwiększenie liczebności armii do 300 tysięcy żołnierzy. Zapał szefa MON studzi gen. Roman Polko wskazując, że nie tylko w liczebności siła, ale ważne są też takie rzeczy jak wyszkolenie czy najnowocześniejszy sprzęt. Gdyby nie to, Korea Północna rzeczywiście miałaby jedną z najbardziej potężnych armii na świecie.