Nie nienawidzę mężczyzn, nie w tym problem.
Nie chcę mieć dzieci, głównie ze względu na czasy w jakich żyjemy. Dla mnie bardzo ważną wartością w życiu jest niezależność. Nie wyobrażam sobie być zależna od męża, bo moja mama była i wiem czym to pachnie. Niby tata zarabiał dużo, ale mogła wydawać pieniądze tylko na to, co on nie uważał za fanaberię. Chodziła w miarę zadbana itd., ale np. dodatkowy kurs? „A po co ci to”. Prawo jazdy? „ przecież ja mam, wszędzie cię zawiozę”. Operacja plastyczna nosa? „Nie ma mowy dla twojego dobra”.
No a z kolei praca jest męcząca sama w sobie. Po niej często padam na twarz, choć to tylko 8 godzin. Bardzo kiepsko znoszę małą ilość snu. Więc nie wyobrażałabym sobie jeszcze zajmować się po niej dzieckiem i domem.
Po drugie - pieniądze. Wychowanie dziecka kosztuje i o ile może kiedy jest małe, to te 800 zł by wystarczyło, później nie byłoby już na to szans. I tak, gdybym miała dziecko, to nie byłoby mnie stać na wiele rzeczy, na które stać mnie teraz, podróże, dokształcanie sie, dbanie o siebie.
Po trzecie - nie jestem pewna, czy potrafiłabym być dobrym rodzicem, skoro sama miewam problemy ze sobą.
Mam faceta, który ma już w miarę odchowaną córkę, więc jest git, bo już więcej dzieci nie chce. Odwiedza go w weekendy. Ja swoich nie chcę wcale. Z jednej strony nieraz lubię cudze dzieci, ale z drugiej, bałabym się, że po latach byłabym jedną z tych zmęczonych życiem kobiet, które ani dobrze nie wyglądają ani swojego życia za bardzo nie lubią. Ok, niektóre ogarniają świetnie i dom i dzieci i wyglądają dobrze, ale tylko niektóre. Wiele mam wrażenie, że to wszystko przerasta.