Jest wiele przyczyn ożywienia w sektorze produkcji sprzętu transportowego. Jedną z nich jest fundamentalna zmiana preferencji ludzi, którzy relatywnie więcej jeżdżą koleją i latają samolotami – na całym świecie. A europejskie spółki mają bardzo silną pozycję w tych segmentach. Wystarczy spojrzeć, jak dobrze radzi sobie w ostatnich latach Airbus na tle amerykańskiego Boeinga. Drugą przyczyną są inwestycje publiczne, realizowane m.in. z Funduszu Odbudowy. Trzecią strategia Unii Europejskiej, która zakłada bardzo duży wzrost roli kolei w transporcie i rozbudowę europejskich sieci transportowych. Wreszcie czwartym istotnym czynnikiem są zmiany technologiczne związane z dekarbonizacją.
Z punktu widzenia całej europejskiej gospodarki ożywienie w transporcie to niestety za mało, by zrównoważyć problemy motoryzacji. Produkcja taboru, statków i samolotów łącznie jest warta w UE około 250 mld EUR, podczas gdy produkcja motoryzacyjna ponad bilion euro.
Interesujące jest jednak to, że w branżach transportowych europejskie spółki przemysłowe radzą sobie całkiem nieźle. Oczywiście nie wszystkie, nie jest to regułą, ale wiele z nich tak. Mimo silnej azjatyckiej konkurencji, bo przecież firmy z Azji też mają rozwinięte technologie w tej dziedzinie. Warto o tym przypominać, gdy przestrzeń publiczna stopniowo nasiąka informacjami o dezindustrializacji i stopniowym połykaniu przez Chiny kolejnych branż przemysłowych.
Polska w dziedzinie transportu wykonuje ponad 10 proc. inwestycji publicznych realizowanych w całej UE (dane są do 2023 r. i wtedy mieliśmy minimalnie poniżej tej granicy, ale zakładam, że ją już przekroczyliśmy). Jednocześnie nasz przemysł transportowy waży od 1,5 proc. (lotnictwo) do 7 proc. (kolej) w europejskim przemyśle. Mamy tutaj naprawdę dużą przestrzeń do pobudzenia krajowej produkcji w dziedzinach, w których już jest rozwinięty ekosystem biznesowy. |