Najnowsze sondaże pokazują ochłodzenie sympatii Polaków do Ukraińców. Według United Surveys (styczeń 2025), tylko 55% respondentów pozytywnie ocenia obecność Ukraińców w Polsce (spadek z 64% w 2023), a 33% wyraża negatywne nastawienie. CBOS (2025) wskazuje, że sympatię deklaruje jedynie 30% Polaków, a niechęć 30-40%. Przyczyny? Zmęczenie wojną, obawy o rynek pracy, kontrowersje wokół świadczeń (np. 800+) czy nierozwiązane kwestie historyczne, jak ludobójstwo wołyńskie.
Czy Polska powinna wspierać Ukrainę przeciwko Rosji? A może to "nie nasza wojna"? W medialnym zgiełku trudno odróżnić, co naprawdę służy dobru wspólnemu, a co jest politycznym teatrem. Zatem większość z nas, często nieświadomie, sięga po proste heurystyki:
- afiliacje partyjne: popieramy opinie zgodne z linią „naszego plemienia” lub przeciwne do obozu rywali;
- heurystyka afektu: uznajemy za ważne problemy, które wzbudzają emocje;
- odwołanie do autorytetu: wierzymy osobom lub instytucjom postrzeganym jako wiarygodne, bez wnikliwej analizy ich argumentów.
W prostych, doraźnych sprawach uproszczenia mogą zapewniać realną przewagę nad zbyt głębokimi analizami, które niekiedy prowadzą do paraliżującej bezdecyzyjności. Jednak w przypadku złożonych kwestii geopolitycznych, gdzie długoterminowe skutki zależą od przemyślanych i strukturalnych posunięć, poleganie na takich skrótach myślowych naraża nas na destrukcyjny wpływ manipulacji medialnych, obcej propagandy lub po prostu partykularnych interesów polityków, którzy nie troszczą się o dobro wspólne bądź po prostu nie pojmują istoty problemu.
Zamiast więc błądzić w chaosie i reagować na zdarzenia w sposób przypadkowy – co rzadko służy naszym interesom – trzeba ustanowić stałą ramę odniesienia, filtr pomagający utrzymać higienę informacyjną pośród natłoku komunikatów, szczególnie, jeśli cierpimy na chroniczny brak czasu, aby zajmować się wszystkim.
Taką ramą może być myślenie strategiczne oparte na racji stanu.
Poniżej - w dużym uproszczeniu i z miejscem na krytykę - pokazuję, jak można w ten sposób rozumować w warunkach niepewności zachowując spójność, konsekwencję i względną zbieżność z rzeczywistością. Potraktuj te argumenty jako punkt wyjścia do własnych przemyśleń i dyskusji, a nie jako gotowy światopogląd.
Myślenie strategiczne oparte na racji stanu
Rację stanu można zdefiniować jako doktrynę stawiająca przetrwanie i suwerenność państwa ponad wszelkie normy, uzasadniającą pragmatyczne działania dla jego dobra, niezależnie od kosztów moralnych czy ideologicznych.
Praktycznym uzasadnieniem racji stanu jest empiryczna obserwacja, że silne i stabilne państwo daje szansę na rozwój gospodarczy, ochronę praw oraz spokojne życie, co leży w interesie każdego obywatela, nawet jeśli wymaga to czasowego podporządkowania indywidualnych interesów dobru wspólnemu.
Choć rację stanu formułują ludzie, wynika ona bezpośrednio z realiów historycznych i jest ich logiczną konsekwencją. Jej rdzeń pozostaje więc w dużej mierze stały, niezależny od opinii czy ideologii, a każda próba oderwania go od tej rzeczywistości prowadzi państwo do klęski.
Przykładowo, rdzeń racji stanu poszczególnych krajów może wyglądać tak:
- USA – utrzymanie globalnej przewagi strategicznej przez kształtowanie zasad ładu politycznego, gospodarczego i bezpieczeństwa.
- Francja – zachowanie suwerenności i strategicznej niezależności, m.in. przez ograniczanie zależności od USA i promowanie integracji europejskiej pod własnym przywództwem.
- Niemcy – umacnianie wiodącej roli gospodarczej i instytucjonalnej w Unii Europejskiej.
Dla kontrastu, Polska racja stanu wyrasta z trudnego położenia między Wschodem a Zachodem, dlatego - uśredniając różne spojrzenia - opiera się na utrzymaniu podmiotowości i bezpieczeństwa poprzez:
- równoważenie wpływów Rosji i Niemiec, których zbliżenie w historii zawsze kończyło się dla nas katastrofą;
- budowę własnego potencjału obronnego zdolnego odstraszać agresora, co wynika z dziejowego doświadczenia niepewności sojuszy;
- rozwój konkurencyjnej gospodarki jako fundamentu suwerenności i dobrobytu.
Rację stanu realizuje się w oparciu o strategię, która określa ogólne podejście i zasoby niezbędne do jej realizacji w średnim i długim terminie.
Jeśli elementem naszej racji stanu jest równoważenie / osłabianie wpływów Rosji i Niemiec, to na poziomie strategicznym można to realizować np. poprzez dywersyfikację energetyczną rozplątującą surowcową zależność między Niemcami a Rosją lub inicjatywy Trójmorza zmieniające układ sił w Europie Środkowo-Wschodniej.
Jak wykorzystywać rację stanu do poruszania się w świecie niepewności?
Mogę wskazać przynajmniej trzy duże korzyści wynikające z filtrowania informacji oraz wydarzeń przez pryzmat racji stanu:
- Kryterium celu - pozwala patrzeć na decyzje i wydarzenia polityczne z perspektywy trwałego interesu wspólnoty, a nie chwilowych emocji czy partyjnych potrzeb.
- Narzędzie selekcji - pomaga szybko rozpoznać, które informacje i spory naprawdę zasługują na uwagę, bo mają fundamentalne znaczenie dla wspólnego dobra.
- Mechanizm obronny - ułatwia dostrzeganie i neutralizowanie propagandy, dezinformacji czy doraźnych kalkulacji, które mogą szkodzić długofalowym celom kraju.
Poniżej podejmuję próbę zastosowania powyższej ramy do analizy prawdziwych wydarzeń ostatnich tygodni.
Przykład 1: “To nie nasza wojna”
Nieformalny ruch “to nie nasza wojna” postuluje neutralność wobec konfliktu rosyjsko-ukraińskiego i ograniczenie wsparcia wobec Ukrainy i Ukraińców. Jeśli zgodzimy się z wykładnią racji stanu zaproponowaną wyżej, wówczas taki postulat staje się problematyczny, bo:
- Upadek Ukrainy wzmocni Rosję na całej naszej wschodniej granicy i bezpośrednio zagrozi polskiej suwerenności oraz bezpieczeństwu.
- Choć ograniczenie pomocy Ukrainie może chwilowo pomóc gospodarce, to ryzyko wojny na wschodzie obniży atrakcyjność inwestycyjną Polski i osłabi jej konkurencyjność.
Krytyk powie, że zamiast wspierać Ukrainę należałoby się dogadać z Rosją i rozpocząć owocną współpracę na różnych polach. Niestety, nie istnieje historyczny precedens, który pozwala na optymistyczne projektowanie owocnych relacji z Rosją, a reformulacja racji stanu wymaga przedstawienia empirycznych podstaw. Jeśli opieramy się na pobożnych życzeniach, zwiększamy ryzyko klęski.
Oczywiście, wspieranie Ukrainy nie oznacza od razu wysyłania Polaków na front. W naszym interesie mimo wszystko jest, aby odsuwać od siebie konflikt zbrojny możliwie jak najdalej. Trzeba to jednak robić mając na uwadze wszystkie elementy racji stanu - sztuka, z którą niestety póki co radzimy sobie mizernie. I stąd te wszystkie napięcia na linii polsko-ukraińskiej.
Przykład 2: Krzywdy wołyńskie
Zbrodnia wołyńska to poważny temat, który wymaga rozwiązania choćby ze względu na pamięć ofiar. Ale czy powinna być priorytetem w bieżących relacjach z Ukrainą?
Zadajmy pytania kontrolne:
- Czy jej rozstrzygnięcie wzmacnia naszą zdolność równoważenia Rosji i Niemiec?
- Czy przyczynia się do budowy odporności wojskowej i odstraszania agresorów?
- Czy wspiera rozwój gospodarki?
Krytycy powiedzą, że bez uregulowania kwestii wołyńskiej Ukraina nie zacznie nas szanować, a my nie odzyskamy podmiotowości. Ale można na to spojrzeć inaczej: co, jeśli nie potrafimy rozwiązać tej sprawy właśnie dlatego, że jesteśmy zbyt słabi i nie budzimy szacunku? Czy w takim razie nie powinniśmy najpierw zadbać o podmiotowość, konkurencyjność i pozycję międzynarodową, a dopiero potem wywierać nacisk w sprawach godnościowych i historycznych?
Moim zdaniem uzależnianie relacji z Ukrainą od sporów historycznych sprawi, że nie osiągniemy ani dobrych stosunków, ani rozwiązania tych sporów.
Jak można zatem realizować polską rację stanu w relacjach z Ukrainą? M.in. poprzez:
- Priorytety dla polskich przedsiębiorstw w odbudowie Ukrainy (gwarancje, konsorcja, klauzule pierwszeństwa w sektorach naszych przewag) w zamian za pomoc.
- Współpracę militarną i wywiadowczą - przejmowanie know-how z doświadczeń wojennych Ukrainy; wspólne szkolenia, serwis, MRO.
- Budowę własnego przemysłu wojskowego na bazie ukraińskiego know-how i lokalizacji produkcji w Polsce.
- Spójną strategię migracyjną, dzięki której Ukraińcy będą się dobrowolnie asymilować i polonizować (język, uznawanie kwalifikacji, ścieżki legalizacji powiązane z pracą i edukacją).
Każdy z powyższych punktów precyzyjnie realizuje polską rację stanu i co najważniejsze daje wymierne, materialne korzyści. Spory o kwestie ideologiczne, 800+ czy zasłanianie się dumą narodową jedynie odciągają naszą uwagę od tego, co buduje rzeczywistą siłę.
Przykład 3: Niezachwiane sojusze
Prawo i Sprawiedliwość postuluje pełne uzależnienie polityki zagranicznej, militarnej i gospodarczej od USA, określając sojusz jako „bezwzględny” i „niezachwiany”. To błąd strategiczny: taka deklaracja sygnalizuje brak podmiotowości i uzależnia kluczowe decyzje od woli partnera. To tak, jakby w pokerze odsłonić karty przed rozdaniem. Co zrobimy, jeśli USA zaczną dzielić strefy wpływów z Rosją, bo tego będzie wymagać ich racja stanu?
Polska powinna równoważyć interesy i wykorzystywać każdą szansę, jaka sprzyja jej racji stanu – niezależnie od kierunku geopolitycznego. Oznacza to zachowanie opcjonalności i stawianie warunków współpracy: lokalizacji produkcji, transferu technologii, wspólnych szkoleń czy trwałych inwestycji.
Podobny błąd popełniają politycy, którzy nazywają członkostwo w UE lub NATO polską racją stanu. Ani Unia Europejska, ani Sojusz Północnoatlantycki, ani relacje z USA nie są nią same w sobie. To jedynie filar strategiczny, korzystny o tyle, o ile sprzyja realizacji polskiej racji stanu. Jeśli warunki międzynarodowe się zmienią na naszą niekorzyść, musi istnieć możliwość dostosowania tych relacji.
Mylenie sojuszy z racją stanu uszczupla pole manewru i ogranicza zdolność do „lewarowania” różnych interesów. Prawdziwa racja stanu wymaga elastyczności – tak, by Polska mogła korzystać z każdej opcji wzmacniającej jej suwerenność, bezpieczeństwo i gospodarkę.
Podsumowanie
Myślenie strategiczne oparte na racji stanu to stała rama, która pozwala oddzielać jałowe spory polityczne od realnych zagrożeń i priorytetów. Zamiast reagować na medialny hałas czy emocje, pytamy, czy dane wydarzenie wzmacnia trzy filary polskiej racji stanu: suwerenność, bezpieczeństwo, gospodarkę.
Z tego punktu widzenia:
- Ukraina – jej klęska oznacza rosyjskie wpływy tuż za naszą granicą i uderzenie w gospodarkę. Wsparcie Kijowa – przy jednoczesnym egzekwowaniu korzyści (przemysł obronny, transfer technologii, spójna strategia migracyjna) – leży w naszym elementarnym interesie.
- Wołyń – to ważny temat pamięci, ale nie może być warunkiem strategicznych relacji z Ukrainą. Jeśli jesteśmy zbyt słabi, by go rozwiązać, najpierw trzeba wzmocnić podmiotowość i pozycję międzynarodową, a dopiero potem skutecznie zabiegać o kwestie godnościowe. Nie potrzeba do tego wzajemnej sympatii.
- Sojusze – z USA, UE czy NATO to narzędzia, nie racja stanu. Ich wartość zależy od tego, czy pomagają realizować nasze żywotne interesy. Deklaracje „niezachwianych” sojuszy to odsłanianie kart przed rozdaniem i utrata elastyczności potrzebnej do równoważenia wpływów.
Polska potrzebuje spójnej, dalekosiężnej strategii opartej na wspólnym rozumieniu własnej racji stanu, wykraczającej poza cykl wyborczy. Aby to było możliwe, społeczeństwo musi najpierw zacząć posługiwać się tymi pojęciami. Mam nadzieję, że udało mi się zainteresować Cię tym tematem i zachęcić do dalszych studiów oraz samodzielnego formułowania poglądów w oparciu o uporządkowane argumenty.
|