cykl tekstów naszego dziennikarza Leszka Kostrzewskiego opisujący, jak państwo polskie zgodnie z prawem i wbrew przyzwoitości grabi swoich obywateli, czytam ze ściśniętym gardłem. To coś znacznie większego, niż cykl newsów o Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych,
który zabiera swoim klientom odkładane przez lata pieniądze.
Leszek Kostrzewski ujawnia jeden z największych skandali ubezpieczeniowych ostatnich lat. Oto osoby zatrudnione na etat we własnych spółkach całymi latami płaciły składki do ZUS. Okazało się, że niepotrzebnie. ZUS zabrał zatem nadpłaty - zgodnie z wprowadzonym przez PiS prawem (w jednym z opisywanych przez dziennikarza przypadków jest to kwota 350 tys. zł.) i wrzucił do wspólnego worka, żeby zasypać dziurę ubezpieczeniową.
Co istotne: prawo skonstruowane jest tak, że zwrot całości składek nie jest możliwy. Jeśli ktoś płacił składki przez 30 lat, może walczyć o odzyskanie jedynie wpłat za ostatnie 5 lat.
Państwo karze w ten sposób ludzi (sprawa dotyczy tysięcy poszkodowanych) za to, że w sposób zdyscyplinowany, miesiąc po miesiącu, odkładali pieniądze na emeryturę. Jeśli rzeczywiście dokonali nadpłaty, powinni pieniądze otrzymać z powrotem.
Trzeba było cyklu tekstów, żeby instytucje państwowe zainteresowały się tematem. A przecież ma on charakter fundamentalny: tak jawna i oczywista niesprawiedliwość niszczy zaufanie obywatela do państwa.
Dziura w systemie ubezpieczeniowym takiego draństwa nie usprawiedliwia, nie można bowiem, poszukując coraz bardziej rozpaczliwie pieniędzy na emerytury, ograbiać jednych, żeby dać drugim. Mam nadzieję, że ministerstwo pracy tę krzyczącą niesprawiedliwość jak najszybciej zlikwiduje.
Dobrego dnia!