Żyć Lepiej. Psychologia Codziennie

Poniedziałek, 3 listopada 2025

Dominika Wantuch
dziennikarka Wysokich Obcasów

Za kilka dni na ekrany kin wchodzi wyczekiwany film Wojciecha Smarzowskiego "Dom dobry". Reżyser takich obrazów jak "Wesele", "Pod Mocnym Aniołem" czy "Kler", po raz kolejny zagląda tam, gdzie zwykle nie chcemy patrzeć - tym razem do intymnego świata młodego małżeństwa, do pozornie zwyczajnego domu, w którym rodzi się przemoc.

Początek jest jak tysiące innych historii. Gośka (Agata Turkot) chce skończyć studia, znaleźć dobrą pracę, spełniać marzenia. Gdy poznaje Grześka (Tomasz Schuchardt), wierzy, że to miłość jej życia. On, trochę starszy, wydaje się partnerem idealnym. Jest opiekuńczy, czuły, odpowiedzialny. Nie pije, co dla Gośki, wychowanej w domu z matką (Agata Kulesza) nadużywającą alkoholu, jest szczególnie ważne. Między nimi iskrzy, są motyle w brzuchu, namiętność, miłość. I pierwsze pęknięcie. Potem kolejne. Coraz głębsze, coraz brutalniejsze.

Wspólny dom z ogrodem, który miał być oazą spokoju, zamienia się w miejsce strachu i lęku. Między tymi bolesnymi epizodami pojawiają się chwile czułości, złudne momenty, które każą wierzyć, że "tym razem" będzie inaczej. Gośka wciąż tłumaczy i usprawiedliwia Grześka. Każdy miesiąc miodowy rodzi na nowo nadzieję, że wybuch agresji Grześka był tym ostatnim. Nie jest.

Smarzowski w wywiadach podkreśla, że chciał stworzyć bolesne studium przemocy domowej i zrozumieć jej mechanizmy. - Wiedziałem, że będę opowiadał tę historię oczami ofiary, kobiety. To wynika ze statystyk - mówi reżyser.

A te są nieubłagane. Organizacje kobiece szacują, że nawet 800 tysięcy kobiet w Polsce rocznie doświadcza przemocy. Nawet jeśli zdecydują się ją zgłosić, rzadko kończy się to wyrokiem skazującym. A jeśli już, są to wyroki często w zawieszeniu. Siedem na dziesięć takich spraw zostaje umorzonych, nawet jeśli w rodzinie założono Niebieską Kartę.

- Tysiące kobiet zgłasza nam brak realnej ochrony przed przemocą ze strony wymiaru sprawiedliwości - mówi Marta Żejmo-Adamiuk z Federacji "Mamy Prawo". Ofiary są ponownie krzywdzone przez instytucje, zmuszane do kontaktu ze sprawcą. Prokuratury umarzają ponad 90 procent spraw. Przemoc jest normalizowana, sprowadzana do "kłótni domowej" czy "konfliktu".

Ten mechanizm Smarzowski pokazuje z charakterystyczną dla siebie brutalną szczerością. "A może mąż się już pani nie podoba?", "Nie wolno rozdzielać tego, co Bóg złączył" - te zdania nie są wymysłem scenarzysty. Takie słowa słyszą kobiety, które zgłaszają się po pomoc na policji, w sądzie, w konfesjonale.

I zawsze pojawia się to samo pytanie: "dlaczego nie odeszła?"

Odpowiedź jest prosta. Bo nie ma dokąd. Bo się boi. Bo się wstydzi. Bo w przemocowym domu lęk działa jak rak - rozprzestrzenia się powoli, ale atakuje każdą komórkę ciała. Człowiek sparaliżowany strachem tkwi w tym, co go niszczy. Zwłaszcza, że przemocy fizycznej prawie zawsze towarzyszy ta psychiczna: "beze mnie sobie nie poradzisz", "jesteś nikim", "i tak cię znajdę".

Smarzowski pokazuje to w sposób bezlitosny, naturalistyczny, momentami trudny do zniesienia. Ale może to właśnie jedyna droga, by wreszcie otworzyć drzwi, które przez lata pozostawały zamknięte i zacząć naprawdę, publicznie mówić o przemocy. O przemocy, która dzieje się nie tylko w "złych domach", ale i w tych pozornie dobrych.

RELACJE

Wiele osób wierzy, że dzięki związkowi będą szczęśliwsi. "Wreszcie dostanę miłość, której nie zaznałem w dzieciństwie"
Dla wielu ludzi nie jest oczywiste, że można być ze sobą blisko, a jednak w wielu sprawach się różnić, mieć własne zainteresowania, grupy towarzyskie i nie trzeba każdego momentu życia uzgadniać.
CZYTAJ WIĘCEJ

MACIERZYŃSTWO

HEJT

SZTUCZNA INTELIGENCJA

PSYCHOTERAPIA

REKOMENDACJE DLA CIEBIE