Czuję, że dostanę po głowie za ten mail.
Ale co mi tam.
 

Wierzę, że osoby podchodzące do biznesu, marketingu i sprzedaży na poważnie, doskonale to zrozumieją.
 

Wczoraj otworzyłem rejestrację na bezpłatne spotkanie ze mną, żeby porozmawiać o formie współpracy.
Można by więc powiedzieć, że właśnie ruszyła moja „kampania sprzedażowa”.
Tyle że… to kompletna nieprawda.
 

Dlaczego?
 

Bo ta kampania zaczęła się ponad miesiąc temu — a może nawet wcześniej.

 

Spójrz.

Powiedzmy, że widzisz moją reklamę i moją twarz po raz pierwszy.
Zapraszam Cię w niej do podjęcia współpracy.

Twoja reakcja?

„Co Ty ode mnie chcesz, człowieku? Nie znam Cię.”

I słusznie.

 

A teraz wróć na chwilę myślami do wiadomości i materiałów wideo, które wysyłałem Ci w ostatnim miesiącu.

Czy dzięki tym treściom miałeś/aś okazję dowiedzieć się trochę o mnie?
Pewnie tak.

Czy przez te materiały, porady i strategie pojawiła się myśl:

„Koleś wie, co mówi”?

Myślę, że tak. Jest taka szansa.
 

Więc teraz — gdy jesteśmy w zupełnie innym miejscu niż przy pierwszym poznaniu — łatwiej jest mi zaproponować współpracę.
Nawet przez coś tak „starego i niedziałającego”, jak — podobno — newsletter.