Newsletter Edukacyjny

Czwartek, 11 grudnia 2025

dziennikarka Wyborczej

Z Dariuszem Martynowiczem, krakowskim polonistą, który zapoczątkował akcję darmowych korków dla uczniów w potrzebie, rozmawia Olga Szpunar. Nauczyciel Roku 2021 nie kryje frustracji związanych z rządami ministry edukacji Barbary Nowackiej: 

- Z jednej strony mam żal, że zapomnieliśmy już, jak fatalnie w szkole było za ministra Przemysława Czarnka, z drugiej mam wrażenie, że ministra Barbara Nowacka wysyła szkołę na nową drogę, ale GPS pokazuje komunikat "brak sygnału" - mówi. I podkreśla, że oczekiwania środowiska były większe.

- Mijają dwa lata obecnego rządu, a wciąż nie mamy planów podwyżki wynagrodzeń i nie wiemy, jak to będzie w przyszłości - zaznacza. Nawiązuje też do reformy "Kompas jutra", która ma się rozpocząć w klasach I i IV szkoły podstawowej w 2026 roku: - Oczekujemy, że w szkole będzie więcej pracy projektowej, ale nikt nie pokazuje nauczycielom, jak mądrze to robić.

Krytykuje sposób wprowadzenia nowego przedmiotu, który od tego roku szkolnego zastąpił WDŻ. I pyta: - Czy warto było toczyć bój z Kościołem o jedną godzinę religii, skoro ten potem namawiał podczas mszy do rezygnacji z bardzo ważnego przedmiotu, jakim jest edukacja zdrowotna? Uważam, że nie. Mam wrażenie, że ministra łata taśmą klejącą budynek, który ledwo stoi.

Ale zaznacza też, że warto z ministerstwem rozmawiać, nie tylko krytykować w czambuł: - Gdy MEN ogłosiło uszczuploną podstawę programową z języka polskiego obowiązującą do czasu przeprowadzenia jej gruntownej reformy, pojechaliśmy z polonistami na spotkanie z ministrą Nowacką i zgłosiliśmy szereg uwag. Odbyliśmy sensowną rozmowę, większość uwag została uwzględniona.

Razy wymierza też własnemu środowisku. Przyznaje, że w szkołach pracują zarówno pasjonaci, jak i "nauczyciele, u których stan frustracji z trudnej, kiepsko opłacanej pracy, przechodzi w zobojętnienie". Ale, jak zaznacza, rozmowę o jakości ich pracy można zacząć, gdy nauczyciele "nie będą musieli pracować na 1,5 etatu, żeby utrzymać rodzinę".

To ważny głos w dyskusji przed wdrożeniem reformy, która już wchodzi w końcową fazę przygotowań. Ustawa, która ma być jej szkieletem, czeka na podpis prezydenta Karola Nawrockiego. A MEN otwarcie przyznaje, że czeka na prezydenckie weto.

Jest plan B: weto wszystko opóźni, będzie jak "piach sypany w szprychy, ale nie wywróci reformy - przekonują urzędnicy. Podstawy programowe do 21 przedmiotów MEN wprowadzi i tak rozporządzeniami. Z tym że z ustawą miałoby być znacznie lepiej. To kwestie nowego oceniania, wprowadzania tygodnia projektowego, doświadczeń edukacyjnych. Czyli wszystkiego tego, co nauczyciele-pasjonaci już robią w swoich szkołach od lat. Z tym że skalowane na cały system. Miałoby to wyrównywać szanse wszystkich uczniów i uczennic, którzy nie płacą za niepubliczną edukację. Mieliby mieć podobny standard w darmowych szkołach publicznych.

Oczywiście, nic nie stanie się z automatu. Nic nie wydarzy się dzięki jednej ustawie. Wdrożenie zależy od nauczycieli. Czy MEN jest w stanie ich zmotywować, przekonać do zmiany, wyszkolić przy tych pensjach? Nauczyciele z oświatowej "Solidarności" przekonani nie są. Apelują do prezydenta o weto. 

Uważają, że reforma to "poważne zagrożenie dla funkcjonowania polskiej szkoły". Twierdzą, że "głęboka zmiana filozofii podstawy programowej" to "ryzyko dla stabilności systemu oświaty", która poskutkuje "dalszym przeciążeniem nauczycieli i dyrektorów szkół, którzy już dziś funkcjonują w warunkach znaczącego obciążenia obowiązkami administracyjnymi i organizacyjnymi".

Ale sceptyków jest więcej. Dyrektorka warszawskiej SP nr 103 Danuta Kozakiewicz mówiła na ostatnim Szczycie dla Edukacji, organizowanym przez koalicję SOS dla Edukacji, że to dobrze przygotowana zmiana, ale nie dla szkoły, która ma po 29 uczniów w klasach, gdzie dzieci z orzeczeniami przybywa, a gdzie brakuje nauczycieli, szczególnie tych młodych. 

- Realia dzisiejszej szkoły się rozpadają - mówiła dyrektor Kozakiewicz. Podkreślała, że zmiany są dobrze zaprojektowane i mają szczytny cel, ale warunki są do szybkiej poprawy.

- Ja rozumiem obawy - odpowiadała ministra Barbara Nowacka. - Jak nie teraz, to prawdopodobnie przez kolejnych kilkanaście lat takie rzeczy jak doświadczenie edukacyjne, jak tydzień projektowy, jak zwiększenie autonomii nauczycieli, jak sensowne wprowadzenie modułów [przedmiotowych] nie uda się wprowadzić - podkreśliła.

I namawiała zgromadzonych nauczycieli nie tylko do wzięcia udziału w trwających do 18 grudnia konsultacjach społecznych projektów podstaw programowych, ale również do "wywierania presji i pokazywania, że te zmiany są potrzebne".

TEMAT DNIA

Samorządów nie stać na aż tyle szkół i przedszkoli. 'Za mało dzieci i pieniędzy'
Gminy i powiaty zamykają szkoły, łączą je w zespoły lub oddają do prowadzenia stowarzyszeniom, tracąc nad nimi kontrolę. Powody to niż demograficzny i zmiany w finansowaniu oświaty.
CZYTAJ WIĘCEJ

TO TEŻ WARTO PRZECZYTAĆ

REKOMENDACJE DLA CIEBIE