Wszyscy liczą szable
Donald Tusk na spotkaniu europejskich liderów politycznych w Londynie na początku marca postawił sprawę jasno: „Paradoks polega na tym, że 500 milionów Europejczyków prosi 300 milionów Amerykanów, by obronili ich przed 140 milionami Rosjan". Ta celna obserwacja skłania nas do głębszej refleksji nad bezpieczeństwem Europy w obliczu zmieniającej się polityki USA.
Na naszych łamach analizujemy dziś możliwe scenariusze świata, w którym Amerykanie wycofują się z NATO, przestają pomagać Ukrainie i rezygnują ze stacjonowania w Europie. Konsekwencje takiej decyzji mogą być daleko idące, zwłaszcza dla krajów najbardziej uzależnionych od amerykańskiej technologii militarnej.
Londyn stoi przed poważnym dylematem – mimo posiadania własnych okrętów podwodnych typu Vanguard, brytyjski arsenał jądrowy opiera się na amerykańskich rakietach Trident i ładunkach atomowych. Jeśli współpraca z USA zostanie zerwana, Wielka Brytania może stracić kluczowy element swojego potencjału nuklearnego. Jedyną alternatywą wydaje się pozyskanie technologii od Francji, co wiązałoby się jednak z ogromnym obciążeniem finansowym. W tej sytuacji premier Starmer balansuje ostrożnie, unikając krytyki administracji Trumpa, która kontroluje dostęp do atomowego oręża Wielkiej Brytanii.
Artur Bartkiewicz w swoim komentarzu apeluje o jedność w sprawach bezpieczeństwa narodowego. Podkreśla, że odmowna reakcja wiceprezydenta USA J.D. Vance'a na propozycję Andrzeja Dudy dotyczącą rozmieszczenia amerykańskiej broni atomowej w Polsce nie powinna prowadzić do wewnętrznych sporów politycznych. Zarówno prezydent Duda, jak i rząd Tuska mają ten sam cel – wzmocnienie bezpieczeństwa Polski. Niepokojące jest to, że dla obecnej administracji USA priorytetem staje się niedrażnienie Rosji kosztem bezpieczeństwa sojuszników.
W najnowszym wydaniu magazynu Plus Minus Maciej Miłosz analizuje zdolność Europy do samoobrony przed potencjalnym zagrożeniem ze Wschodu. Wbrew pozorom, Europa dysponuje potężnymi atutami – jej potencjał gospodarczy i demograficzny znacząco przewyższa rosyjski. Problemem pozostają braki w kluczowych zdolnościach militarnych, takich jak rozpoznanie satelitarne czy pociski dalekiego zasięgu. Paradoksalnie, obecna słabość Rosji wyczerpanej wojną w Ukrainie daje Europie cenny czas na wzmocnienie własnych zdolności obronnych. Autor podkreśla jednak, że decydującym czynnikiem nie będzie potencjał militarny, lecz wola polityczna i społeczna, by stanąć w obronie własnego bezpieczeństwa.