Szarpanina między przedszkolakami zamiast konfrontacji gigantów
Miało dojść w Końskich do konfrontacji dwóch politycznych gigantów, a wyszła szarpanina między przedszkolakami. Dostaliśmy tym samym lekcję, jak nieprzewidywalne są scenariusze współczesnej polityki. Padają utarte zasady, chylą się do upadku uświęcone procedury; polityka stała się rzeką, która obmywa całą naszą rzeczywistość. Zarówno w świecie realnym, jak i wirtualnym. I to jest nowość, do której trzeba się przyzwyczaić.
Kto wygrał na tej wielogodzinnej politycznej konfrontacji w Końskich? Na pewno, dzięki Republice, w swoim elektoracie Karol Nawrocki. Mniej zyskał Rafał Trzaskowski, bo jego oryginalny plan, by „zaorać” kandydata PiS skończył się gremialnym atakiem większości kandydatów na prezydenta Warszawy. Och, widać było na jego twarzy zmęczenie i rozczarowanie.
Nieźle wypadła Magdalena Biejat, dość dobrze Szymon Hołownia. Ujęła swoją witalnością Joanna Seneszyn. Politycznego „samozaoorania” dokonali panowie Jakubiak i Maciak. Ale najsłabiej zagrał swoją rolę celebryta Stanowski. Miał szansę się przekonać, że konfrontacja z prawdziwymi politykami nie jest łatwa, a jego ironia, sarkazm i podparte słabym dowcipem bon moty wypadły bardzo blado.
To tyle o debacie, która przysłoniła na chwilę Polakom cła Trumpa i miny Putina. Ale już do nich wracamy na łamach Rzeczpsopolitej i na rp.pl. Czytajcie, dyskutujcie. Zachęcam. Bogusław Chrabota.