Żarty się skończyły. Rosyjski atak na Polskę jest jak najbardziej realny
Wojna w Ukrainie trwa od lutego 2022 r. W Polsce wciąż daje się słyszeć, że to nie jest wojna nasza, że nic nam nie grozi. Żarty w zasadzie powinny skończyć się w ub. tygodniu, gdy nad polskim niebem pojawiły się rosyjskie drony – a co najmniej dwa z nich doleciały w pobliże Warszawy. Można było się spodziewać, że w przestrzeni publicznej pojawią się głosy, że to… nie drony rosyjskie lecz ukraińskie. Ale żarty naprawdę się skończyły. Jeśli bowiem Rosja, w ramach manewrów wojskowych Zapad 2025 symuluje przeprowadzenie ataku rakietowego na terytorium Polski przy użyciu systemów takiet balistycznych Iskander, które ma rozmieszczone w obwodzie kaliningradzkim, to sygnał, że stoimy na krawędzi, że jesteśmy u progu III wojny światowej.
Powinniśmy się zatem – jak zauważa Marek Kozubal – przyzwyczaić do tego, że coraz częściej będą w naszych miastach, miasteczkach i wsiach słyszalne syreny alarmowe. I powinniśmy nauczyć się tego, który sygnał oznacza zagrożenie atakiem z powietrza, a który wzywa strażaków na akcję. Żartów naprawdę nie ma. Niebezpieczeństwo jest jak najbardziej realne.
Zdaje się je dostrzegać również amerykański prezydent, który obiecywał zakończenie wojny w 24 godziny. Przyjmując Putina na Alasce legitymizował jego działania. Rosyjski dyktator zagrał mu jednak na nosie i Trump… ogłosił nowy plan. Tym razem odpowiedzialność za zakończenie konfliktu na Ukrainie przerzucił na sojuszników. O tym jak bardzo Trump myli się w sprawie Ukrainy i jak dalece nierealny jest jego najnowszy plan pisze Jerzy Haszczyński.