|
Warto wiedzieć, co się dzieje w polityce. Bo polityka Cię dotyka każdego dnia.
- Nie żyjemy już czasach zwykłego pokoju - tak wicepremier i szef MSZ Radosław Sikorski komentuje sytuację bezprecedensowego naruszenia przestrzeni powietrznej Polski w nocy z 9 na 10 września. Trwało to 7 godzin, wleciało 19 dronów.
I konsekwencje tego są fundamentalne.
Na razie współpraca prezydent - premier układała się poprawnie, opisała to Iwona Szpala.
Ale nie uda się prezydentowi Nawrockiemu przejść przez ten kryzys, groźny w czasach przedwojnia, bez wiarygodnej, szybkiej i tajnej komunikacji z organami władzy. Rola jego Biura Bezpieczeństwa Narodowego jest tu, rzecz jasna, kluczowa. Ale Nawrocki na czele BBN postawił swojego przyjaciela - Sławomira Cenckiewicza, choć wiedział, że ten nie ma dostępu do klauzulowanych informacji. W czasach pokoju to byłby błąd, w czasach przedwojennych to groźna głupota.
Cenckiewicz zdaje sobie z tego sprawę, sam przyznaje, że unika takich danych (twierdzi, że nie czyta tajnej dokumentacji przesyłanej do BBN przez wojsko i służby specjalne), ale jednocześnie nie uznaje decyzji odebrania mu certyfikatu. To niekonsekwencja, bo albo dostęp ma, i dostaje na biurko klauzulowane informacje, albo dostępu nie ma, więc podaje się do dymisji.
Cezary Tomczyk, wiceminister obrony narodowej, ujawnił, że „z prezydentem Nawrockim [podczas narad w nocy z 9 na 10 września] był tylko wiceszef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, oficer Wojska Polskiego". Oznacza to, że Sławomir Cenckiewicz, nie mając ważnego poświadczenia bezpieczeństwa, nie jest dopuszczany do tajemnic państwowych i wojskowych. Bo prawo mu nie pozwala.
Wojciech Czuchnowski przypomniał, dlaczego tak jest.
Powody są dwa. Pierwszy: nadal ważna jest decyzja Służby Kontrwywiadu Wojskowego, która cofnęła mu poświadczenie bezpieczeństwa bo m.in. zataił fakt, że leczył się psychiatrycznie. W czerwcu Cenckiewicz wygrał wprawdzie z SKW przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym, ale służba się odwołała. Wyrok jest nieprawomocny, a do czasu rozpatrzenia odwołania decyzja o zawieszeniu jest ważna.
Powód drugi: 21 sierpnia prokuratura skierował do sądu akt oskarżenia wobec byłego szefa MON Mariusza Błaszczaka i właśnie Cenckiewicza, bo na potrzeby spotu wyborczego PiS ujawnili fragment planów operacyjnych Wojska Polskiego. Kłamali przy tym, że rząd Tuska w 2011 r. chciał „zostawić na pastwę Rosjan Polaków mieszkających na wschód od linii Wisły". Według przepisów Cenckiewicz jako oskarżony automatycznie traci dostęp do informacji niejawnych.
Co znaczy, że Cenckiewicz jest zbędny, bo niby jak miałby służyć szefowi radą, skoro ma informacji tyle, co nic. Chyba, że Nawrocki dzieli się z nim tymi tajnymi danymi, do czego nie ma prawa.
Źle to wygląda.
I nawet jeśli administracja Trumpa z tego problemu nie robi (Cenckiewicz był z Nawrockim w Gabinecie Owalnym), to nasi sojusznicy z NATO i UE już zaczadzeni Trumpem nie są, i prędzej czy później zakwestionują obecność Cenckiewicza u boku Nawrockiego podczas ważnych narad.
No cóż, taki szef BBN na nic się nie przyda, ktoś taki generuje kłopoty.
Cenkiewicz tego nie rozumie, albo chce, żebyśmy myśleli, że nie rozumie (obstawiam to drugie).
W wywiadzie w Polsacie dwa dni temu, już po naruszeniu Polskiej przestrzeni powietrznej przez Putina, mówił tak: „Nawet politycy, którzy wcześniej mnie atakowali, przyznają, że w obliczu zagrożenia dla Polski dyskusje o poświadczeniach bezpieczeństwa nie mają znaczenia. Jeśli mówimy o polskiej wspólnocie bezpieczeństwa, że kwestie bezpieczeństwa nas łączą, odmawianie mi dostępu do informacji niejawnych nie jest kwestią prywatną, ale atakiem na prezydenta. To nie jest prywatna sprawa Sławomira Cenckiewicza. Uniemożliwia to prezydentowi sprawne prowadzenie zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi. Ale my sobie z tym radzimy".
Idiotyczne słowa. Co celnie zauważył prof. Wojciech Sadurski na portalu X: "Jest akurat na odwrót. Właśnie ze względu na powagę sytuacji, osoby niedające rękojmi solidności w dysponowaniu dokumentami poufnymi, takie jak Pan, powinny być całkowicie odsunięte od jakichkolwiek decyzji. Sytuacja jest zbyt dramatyczna, by można było Pana dopuszczać do centrów decyzyjnych".
W "sprawnym prowadzeniu zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi" prezydentowi nie przeszkadza odcięcie Cenckiewicza od informacji niejawnych, ale powołanie go na to stanowisko i to, że Cenckiewicz je przyjął. To już wina Nawrockiego i Cenckiewicza. Nie ich prywatna sprawa, tu zgoda.
Ale skoro tak, to konsekwencje spadają na... prezydenta i szefa BBN.
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, który w sprawach bezpieczeństwa jest głuchy, zagraża przede wszystkim swojemu szefowi. No i całemu państwu. Cenckiewicz musi podać się do dymisji. Dla dobra Nawrockiego w pierwszej kolejności.
|
|
|
|
|