W archiwach rodziny Reiterów zachowało się czarno-białe zdjęcie, na którym dziewczynka i chłopiec – w wieku trzy i pięć lat – walczą o huśtawkę. To ja i mój młodszy brat, bijemy się o huśtawkę, którą dla naszej rozrywki rodzice powiesili w przejściu między dwoma pokojami. Zachowały się też – o zgrozo – listy z obozu żeglarskiego, na którym byliśmy razem, gdy ja byłam chyba w piątej klasie, a on w trzeciej (głównie interesowało mnie wtedy życie towarzyskie i młodszy brat, o którego miałam się troszczyć, był kulą u nogi). W listach donoszę mamie, że Kacper jest głupi. Na szczęście – dla równowagi – na odwrocie mojego listu jest wiadomość od Kacpra, który pisze, że Paulina też jest głupia. Mam nadzieję, że mój brat ma podobne wspomnienia z naszego dzieciństwa, że owszem czubiliśmy się, ale lubiliśmy się. Wybacz, brachu, wszystkie walki o huśtawkę, kolejkę elektryczną, klocki. Dziś dałabym się za ciebie pokroić.
Piszę o tym, bo w tym numerze „Wysokich Obcasów" znajdziecie dwie, skrajnie różne, opowieści o relacjach z rodzeństwem. Katarzyna Butowtt opowiada o krzywdzie, która w dzieciństwie spotkała ją ze strony rodziców – agresja ojca i obojętność matki. Ujawnia też kulisy swojej relacji z siostrą – relacji, która również przesycona była agresją, brakiem życzliwości. To nie jest opowieść o czubieniu się, ale relacji, którą Butowtt zapamiętała jako dramat. Druga opowieść to historia o Ludwice Jędrzejewiczowej i jej bracie Fryderyku Chopinie – opowieść o niezwykle silnej więzi, wielkiej miłości do brata, któremu Ludwika poświęciła mnóstwo czasu, uwagi, troski. Można wręcz odnieść wrażenie, że Ludwika samą siebie unieważniła, najważniejszy był Fryderyk.
Na festiwalu filmowym w Gdyni furorę zrobił film Emi Buchwald „Nie ma duchów w mieszkaniu na Dobrej". Opowiada o czwórce rodzeństwa, które daje sobie ogromne wsparcie. Każde z nich zmaga się z jakimiś problemami, czasami jest im ciężko, ale wiedzą, że mogą na siebie liczyć – są jak czterej muszkieterowie. Taka troska, pokazuje Buchwald, też ma swoją cenę. Zdaje mi się, z ten film poruszył tak wielu ludzi dlatego, że potrzebujemy doświadczać troski, potrzebujemy widzieć, że ludzie są gotowi być dla siebie wsparciem. Ale potrzebujemy też, jak sądzę, historii o tym, że kiedy to wsparcie jest kosztem naszego życia, trzeba postawić granicę.