| Chodzi o tzw. teorię pięciu języków miłości opisaną w 1992 roku przez Gary’ego Champana, która dzięki internetowym trendom przeżywa prawdziwy renesans. Według niego każdy z nas operuje specyficznym sposobem wyrażania miłości wpisującym się w jedną z pięciu kategorii: wyrażenia afirmatywne, drobne przysługi, podarunki, wspólny czas, dotyk. Miałoby to wyglądać mniej więcej tak: skoro już w wakacje planuję, co dać bliskim pod choinkę, i nie liczę kosztów, gdy sprawiam im przyjemność, to moim językiem miłości są prezenty. Natomiast gdy koleżanka obsypuje mnie komplementami i wspierającymi afirmacjami, a ja nie traktuję jej słów poważnie, to zapewne dlatego, że nie czuję miłości wyrażanej za pomocą afirmacji.
Teoria brzmi banalnie prosto i nie można jej odmówić, że pomaga rozmawiać o potrzebach w relacjach, nic więc dziwnego, że cieszy się nieustającą popularnością – mimo że nie ma żadnego poparcia w badaniach naukowych. Champan bowiem – o czym wiele zetek i milenialsów chwalących się w sieci swoimi językami miłości nie wie – jest pastorem kościoła Baptystów. Zanim napisał swój bestseller, specjalizował się w doradzaniu wiernym w sprawach małżeńskich. Swoją teorię oparł wyłącznie na dowodach anegdotycznych i doświadczeniach z kościelnej terapii par. Nieliczne głosy krytyczne, które można znaleźć na portalach społecznościowych, zwracają uwagę, że chrześcijański duchowny nauczył cały świat teorii, która po cichu wmawia żonom, że to absolutnie naturalne, kiedy ich mąż nie okazuje im uczuć w taki sposób, jaki by chciały – on ma po prostu inny język miłości. To również zupełny zbieg okoliczności, że większość mężczyzn (również dziś na aplikacjach randkowych) deklaruje, że ich językiem miłości jest dotyk, czyli potrzeby seksualne. A miłość okazywana za pomocą opieki, słów i wspólnie spędzonego czasu, której dopominają się kobiety, do nich nie przemawia.
Jak donosi „The New York Times”, dziś Champan nie jest zachwycony, że nowe pokolenia randkowiczów zrobiły z jego teorii mem. Trudno mu się dziwić – deklarowanie, że twoim językom miłości jest przesyłanie sobie TikToków, średnio wpisuje się w krzewienie tradycyjnych chrześcijańskich wartości.
Pozostaje jedynie marzyć, że kiedyś równie popularne, co jego teoria, stanie się sprawdzanie, jakie bzdury i propaganda stoją za pozornie niewinnymi trendami z internetu. *Carrie z Mokotowa – singielka po trzydziestce, która szuka miłości w wielkim mieście. Co może pójść nie tak? Wszystko. Tak jak jej nowojorski pierwowzór Carrie z Mokotowa chętnie odpowie na pytania czytelniczek. Piszcie maile na adres: carrie@wysokieobcasy.pl | | | |
|