Newsletter Świat w 5 minut

19 listopada 2024

dziennikarz działu Świat

Dokładnie tysiąc dni temu rozpoczęła się w Ukrainie wojna na wielką skalę. Od tego czasu Ukraińcy zaciekle się bronią, a wojska Putina bombardują miasta i kluczową infrastrukturę, terroryzują ludność, próbują złamać ducha walki.

- Rosja nie będzie miała prawdziwej motywacji do tego, by zaangażować się w rozmowy pokojowe, jeśli nie będzie pożarów w magazynach amunicji na rosyjskim terytorium, przerywania jej szlaków logistycznych, niszczenia rosyjskich baz lotniczych, utraty zdolności do produkcji pocisków i dronów, konfiskaty jej środków - wyliczał we wtorek w wirtualnym wystąpieniu przed Parlamentem Europejskim prezydent Wołodymyr Zełenski, który od dawna apeluje o większe wsparcie od Zachodu.

Po jego namowach ukraińska armia dostała wreszcie zielone światło na atakowanie celów w Rosji pociskami dalekiego zasięgu. To dobra wiadomość, która trochę polepszy sytuację Ukraińców na froncie.

Tyle że zasoby tych pocisków są ograniczone, a nieoficjalna zgoda USA, wydana na koniec kadencji Joe Bidena, niebawem może być odwołana przez jego następcę, znacznie bardziej sceptycznego w sprawie wsparcia dla Kijowa.

Gamechangera w tym starciu nadal nie widać. Oby nie był nim właśnie powrót do Białego Domu Donalda Trumpa, bo - jak ostrzegał w wywiadzie dla "Wyborczej" były sekretarz obrony USA Leon Panetta - Trump "opowiada, że rozwiązałby wszystkie konflikty od Bliskiego Wschodu po Ukrainę, a jedyny sposób, w jaki byłby w stanie to zrobić, to kapitulując wobec wroga". 

We wtorek Zełenski przemawiał też przed Radą Najwyższą Ukrainy, czyli ukraińskim parlamentem.

- Na tym etapie wojny decyduje się, kto wygra: czy pokonamy wroga, czy też wróg pokona nas - Ukraińców i Europejczyków, i wszystkich na świecie, którzy chcą żyć w wolności, a nie pod butem dyktatora - powiedział.

STANY ZJEDNOCZONE

DZIAŁ ŚWIAT POLECA

ARTYKUŁY Z PRASY ŚWIATOWEJ - PO POLSKU