Narodowej sagi o Marcinie Romanowskim ciąg dalszy
Tym razem opowieść wchodzi w fazę heroiczną. Były wiceminister sprawiedliwości w ucieczce przed siepaczami Tuska wybiera, jak nie przymierzając Adam Mickiewicz, emigrację i melduje się u Wiktora Orbana, znanego w Europie wyznawcy idei liberalnych i piewcy praworządności. Azylant polityczny Romanowski jest już bezpieczny, acz tylko w granicach Węgier, bo wszędzie indziej może zostać aresztowany na podstawie ENA, czyli europejskiego nakazu aresztowania.
Wszyscy mają z tym problem: polski wymiar sprawiedliwości, bo Romanowski go wykiwał, prezes Kaczyński, bo Romanowski miał być męczennikiem, a nie dawać drapaka, polski rząd i Unia, bo mamy dowód jawnego plucia na wspólne reguły i tylko Donald Tusk może się uśmiechać, bo wszystko idzie po jego myśli. Ucieczka Romanowskiego to dowód na grzechy jego i kolesi, którzy w krótkim czasie stworzą pewnie w Budapeszcie większą PiS-owską kolonię. Lepsze to, niż Argentyna przed 80 laty, bo bliżej. I dostęp nie tak skomplikowany.
To sprawa w Polsce numer jeden. W tle „raczkująca” prekampania Nawrockiego, zbliżający się do inauguracji prezydentury Trump i Putin, który przemawia do narodu. W „Plus Minus” święta. Ale nie tylko. Warto polecić reportaż Jacka Nizinkiewicza z terenów powodziowych „Święta w mieście duchów”. Zostaje w pamięci. Bogusław Chrabota. Zaręczam.