Orbán z Tuskiem, Scholz z Dudą, czyli kto na kogo warczy
Węgierski premier Wiktor Orbán dobrze wie, jak podgrzać sytuację w Polsce. Nie dość, że zażartował sobie ze stanu praworządności w Polsce, to jeszcze zapowiedział, że prócz Marcina Romanowskiego, w Budapeszcie schronienie mogą znaleźć kolejni uciekinierzy z Polski.
No i szybko doczekał się odpowiedzi ze strony polskiego premiera Donalda Tuska, który ogłosił w mediach społecznościowych, że rozmawiał z Orbánem i ten wyjawił mu, dlaczego Węgry zdecydowały się ukryć Romanowskiego przed polskim wymiarem sprawiedliwości. – Premier Orbán nie lubi rozliczeń – napisał Tusk.
Sprawa Romanowskiego mocno weszła do kampanii wyborczej. I podzieliła nawet publicystów „Rzeczpospolitej”! Artur Bartkiewicz uznał, że wymiganie się przez Karola Nawrockiego od komentarza w tej sprawie (jak powiedział prezes IPN, nie uważa na ten temat nic) to dobry ruch. Bo ani nie drażni wyborców PiS, ani też zbyt mocno nie skleja go z tą partią, co może mu się przydać podczas ewentualnej drugiej tury.
Innego zdania jest Jacek Nizinkiewicz, który uważa, że Nawrocki popełnił błąd. A prezes IPN nie poradził sobie w kryzysowej sytuacji.
Tyle, że Jacek z Arturem polemizują niezwykle kulturalnie. Spór kanclerza Niemiec Olafa Scholza z Andrzejem Dudą na ostatnim szczycie NATO był znacznie mniej przyjemny. Jak podaje FT kanclerz Niemiec miał na polskiego prezydenta warknąć. A to dlatego, że Duda proponował przejęcie rosyjskich depozytów z zachodnich banków i przekazanie ich Ukrainie. Uważam, że Scholz postępuje racjonalnie. Za moment straci stanowisko kanclerza, bo przez własną nieudolność doprowadził do upadku koalicję. Zatrudnienie u Rosjan byłego socjaldemokratycznego kanclerza nie byłoby żadnym precedensem.