| Dokładnie jeszcze nie wiadomo, co właściwie wprowadzi nowy prezydent Donald Trump w ramach "stanu nadzwyczajnego w energetyce" oraz odwołania "mandatu na pojazdy elektryczne". Jedno jest jednak jasne: USA żadnych celów klimatycznych spełniać nie chcą. Donald Trump chce wydobywać ropę naftową i gaz (choć od aspirującego do bycia uroczym hasła "wierć, kochanie, wierć" taniego prądu nie przybędzie), zezwolić na eksploatację złóż na Alasce, przestać dopłacać do samochodów elektrycznych, czy wycofać Stany z porozumienia paryskiego, o czym pisze Andrzej Kublik.
Podczas inauguracyjnego przemówienia Donalda Trumpa triumfował miliarder Elon Musk, entuzjastycznymi gestami zareagował na zapowiedź podboju Marsa, zapewne zresztą był to "prezent" właśnie dla niego. Przesadzony, nieodpowiadający na potrzeby czasów. Chciałoby się powiedzieć - w złym guście. Dla wielu zwolenników zrównoważonego rozwoju, działaczy na rzecz klimatu, antykapitalistów podobnie jest ze Światowym Forum Ekonomicznym w Davos, które odbywa się po raz 55. Decydenci i bogacze zlatują się helikopterami do Szwajcarii, by pochylać się nad losem świata. Czy robią to skutecznie? Organizacja Oxfam od lat tuż przed Forum w Davos publikuje raport dotyczący biedy i bogactwa na świecie. Wnioski nie są optymistyczne. Według kryteriów Banku Światowego współczesny próg ubóstwa wynosi 6,85 dolarów amerykańskich na dzień. To około 27,5 zł. Dotkniętych ubóstwem w 2024 roku było 3,6 miliarda osób, czyli 44 proc. wszystkich żyjących na świecie. Tymczasem najbogatsi bogacili się średnio w tempie 400 mln złotych... dziennie. W ciągu dekady miał się pojawić pierwszy bilioner, ale po uwzględnieniu, jak szybko na wartości zyskiwały majątki najbogatszych w minionym roku, badacze zrewidowali te prognozy: w ciągu dekady próg pierwszego biliona przekroczy pięć osób. |
|