Środa, 22 stycznia 2025
redaktor naczelny Gazety Wyborczej Katowice
 - Elon, wystrzel te swoje rakiety, bo chcemy dotrzeć na Marsa przed końcem mojej kadencji – zawołał na jednym z przedwyborczych wieców Donald Trump do Muska.

Gdy 47. prezydent USA złożył przysięgę, potwierdził to pragnienie, a Musk szalał z radości. - Polecimy na Marsa! Czy wyobrażacie sobie, jak wspaniale będzie zobaczyć, jak amerykańscy astronauci po raz pierwszy zatkną flagę na innej planecie? Jak inspirujące by to było? – mówił.


W powszechnej euforii wielu osobom mogło umknąć, że rakiety, nawet najlepsze, nie wystarczą, by spełniło się marzenie o marsjańskiej misji. Przy obecnym stanie techniki podróż, pobyt na czerwonej planecie i powrót na Ziemię trwałyby nie mniej niż trzy lata. Załoga takiej misji byłaby przez cały czas narażona na zabójcze dawki promieniowania kosmicznego. Raczej by tego nie przeżyła.

A gdyby nawet, to największą barierą jest jednak ludzka psychika.
Pod koniec lat 70. w bazie im. Arctowskiego na Antarktydzie Polacy próbowali znaleźć odpowiedź na pytania, jak zachowa się niewielka grupa osób skazanych przez długi czas wyłącznie na swoje towarzystwo? Będą ze sobą współpracowali, czy może konflikt jest wpisany w ludzką naturę?

Obserwacje na odciętej od świata stacji prowadził psycholog Jan Terelak. Zauważył, że izolacja bardzo źle wpływa na załogę. Ludzie szybko stają się drażliwi, częściej okazują niezadowolenie, kłócą się. Ujawniają się lęki, depresja, fobie, aż po objawy psychosomatyczne. Z coraz większym wysiłkiem przychodzi ludziom hamowanie agresji. Grupa szybko znajduje „kozła ofiarnego”. Jest niezbędny, można na nim bez wyrzutów sumienia wyładowywać swoje frustracje. Ratunkiem może być poczucie humoru.

A więc zamknijcie oczy i wyobrażacie sobie ciasny statek kosmiczny, w którym miesiącami siedzą stłoczeni Jarosław Kaczyński, Andrzej Duda, Julia Przyłębska, Zbigniew Ziobro, Antoni Macierewicz, Krystyna Pawłowicz czy Mateusz Morawiecki…

No dobrze, wracamy do tematu. Podobne badania prowadzili Rosjanie i doszli do wniosku, że kosmos nie lubi smutnych, naburmuszonych ludzi. Trudno z nimi wytrzymać, a problemy się potęgują.

Niestety, siła humoru też z czasem słabnie. Wcześniej czy później dochodzi do procesu zamykania się ludzi w sobie. Członkowie załogi przestają dostrzegać swoich towarzyszy i zaczynają żyć wspomnieniami, ale i one też się kiedyś kończą. Potem jest już tylko pustka. Nie ma żadnych nowych bodźców, wszyscy dookoła są przezroczyści. Klops!

Najpotężniejsza władza i największe pieniądze z pewnością potrafią zbudować odpowiednie rakiety kosmiczne, ale wydają się bezsilne wobec ludzkich słabości.

Włoska aktorka Gina Lollobrigida zapytała kiedyś Jurija Gagarina, czym zadziwił go kosmos. Podobno odpowiedział: „Mogę stwierdzić z całą odpowiedzialnością, że pasażerów statku kosmicznego zadziwi nie kosmos, a Ziemia”.
To dzięki osobom, które subskrybują Wyborcza.pl, możemy tworzyć nie tylko ten newsletter, ale też reportaże, wywiady i śledztwa. Dziękujemy! Jeśli jeszcze nie masz prenumeraty cyfrowej, sprawdź aktualne promocje TUTAJ.
TEMATY DNIA
NIE PRZEGAP
PODCAST