Co się zmieniło przez niemal dekadę?Choć
od wybuchu rewolucji przemysłowej do dziś żadne inne państwo nie wpompowało w powietrze więcej gazów cieplarnianych niż Stany Zjednoczone, to od lat w corocznej emisji dwutlenku węgla, metanu i innych gazów wywołujących globalne ocieplenie niepodzielnie królują Chiny.
W 2017 r. Chiny odpowiadały za 29 proc. rocznej światowej emisji, USA za 14 proc., a Unia Europejska za 10 proc.
W 2024 r. Chiny zwiększyły swój udział do 32 proc., amerykański kawałek tortu zmalał do 13 proc., a na trzecie miejsce wysunęły się Indie z udziałem 8 proc. UE odpowiada obecnie za 7 proc. światowej emisji gazów cieplarnianych.
Co więcej, w grze pozostaje samo globalne ocieplenie – wywołane przez naszą cywilizację zjawisko napędzające groźne również dla nas zmiany klimatu.Mimo porozumienia paryskiego i deklaracji – także byłego prezydenta USA Joe Bidena – o walce z globalnym ociepleniem i potrzebie odejścia od paliw kopalnych gorączka Ziemi wciąż rośnie.
Rok 2024 był najgorętszym w historii pomiarów. Średnioroczna globalna temperatura była aż o 1,6 st. wyższa od tej z drugiej połowy XIX w.
Porozumienie klimatyczne z Paryża, które zakładało przyhamowanie globalnego ocieplenia do 1,5-2 st. C do końca XXI w., umiera więc bez ingerencji nowego wielkiego przywódcy.
Donald Trump nie może mu mocno zaszkodzić. Mocniej szczeka, niż gryzie.
Poza tym, jak to zwykle z kontrrewolucjami bywa (a za taką należy uznać obecny konserwatywny zwrot przez rufę), w dłuższym terminie nie są one w stanie stawić czoła zmianie. Już za cztery lata USA będą miały nowego prezydenta. Może zostanie nim jakiś kompletnie inny Donald?
Mądrzy ludzie (jak Wisława Szymborska) wiedzą, że to, co jest, musi się kiedyś skończyć.
„Czemu ty się, zła godzino
Z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś – a więc musisz minąć
Miniesz – a więc to jest piękne"